Nie jestem największym na świecie fanem studia Ghibli. Widziałem znaczną część ich filmów i większość z nich bardzo mi się podobała. Do teraz nie nadrobiłem jednak niektórych klasyków, takich jak Księżcznika Mononoke, Szept Serca czy Zrywa Się Wiatr. Mimo tego mogę powiedzieć dosyć pewnie, że znam styl i esencję ekipy Miyazakiego i bardzo ją lubię. Gdy dowiedziałem się więc o prapremierze najnowszego i niestety ostatniego filmu legendarnego reżysera, prędko kupiłem bilety na ostatni dostępny seans (w ramach festiwalu Młode Horyzonty) i pognałem do kina.
I co? I było... przyjemnie. Po prostu. Nie było źle, choć i nie zostałem wbity w fotel. Chłopiec i czapla to piękna i osobista (jak to często u Miyazakiego bywa) opowieść o dorastaniu, miłości i utracie tego, co bliskie. Śledzimy w niej losy jedenastoletniego Mahito, który podczas II Wojny Światowej traci matkę. Jego ojciec żeni się z młodszą siostrą zmarłej żony, Natsuko, i cała trójka zamieszkuje razem w domu na wsi, nieopodal którego znajduje się tajemnicza, opuszczona wieża oraz pewna złośliwa i gadająca czapla siwa, która zaczyna działać chłopcu na nerwy.
Realizm magiczny, który jest mi bardzo bliski i wylewa się tu z ekranu, jest zrobiony tu bardzo poprawnie. Ja wolałem go jednak takiego, jakim był zrobiony np. w Spiritted Away lub Moim Sąsiedzie Totoro. Historia - choć wciągająca i momentami wzruszająca - koniec końców nie zrobiła na mnie niestety tak piorunującego wrażenia, jak chociażby Grobowiec Świetlików z 1988 roku. Mimo tego seans był bardzo przyjemny i liczne wybuchy śmiechu na sali kinowej udowodniły, że to ja jestem po prostu zgorzkniały i niezdolny do dobrej zabawy. Bo u swoich podstaw nowe dzieło Miyazakiego jest tym, czym są wszystkie filmy studia Ghibli: świetną przygodą dla każdego, z nietypowymi postaciami i piękną animacją. Tu pojawia się jednak mój problem: ja to wszystko już znam. Nie chcę powiedzieć, że Chłopiec i czapla to tylko wyliczanka cech filmów Ghibli, ale zdecydowanie czuć, że to nie jest nic nowego. Być może to intencjonalny zabieg jako hołd do znakomitej filmografii tego studia. Nie wiem, ale zaskoczony nie byłem. Wszystkie postacie i ich cechy miałem już okazję dobrze poznać, np. w Spiritted Away, Ruchomym Zamku Hauru czy innych produkcjach. Ba! Kilka z nich to bezpośrednia kalka (albo zwyczajne nawiązanie) do bohaterów tych filmów. Absolutnie nie mam z tym problemu - i tak bawiłem się dobrze - po prostu miałem nadzieję na coś trochę innego i świeżego.
Historia i sposób jej odkrywania również nie odstaje mocno od innych wykreowanych przez Miyazakiego i utalentowany skład Ghibli. A przecież reżyser udowodnił, że da się inaczej! Owszem, konwencja i grupa docelowa w pewien sposób ograniczają możliwość eksperymentowania, ale Ghibli niejednokrotnie stawało na wysokości zadania i dostarczało niesamowite i różnorodne produkcje.
Na pochwałę zasługuje na pewno animacja i tu mamy sporo nowości, które bardzo cieszą oko. Chodzi mi chociażby o sceny wizji Mahito, w których myśli o zmarłej matce i jej tragicznej śmierci. Większość czasu mamy natomiast typowo ghiblowski styl animowania, który moim zdaniem się nie starzeje i zawsze jest przyjemny, śliczny i immersyjny. Również ścieżka dźwiękowa fantastycznie dopełnia stronę audiowizualną, zwłaszcza motyw przewodni filmu, który zamieszkał w mojej głowie.
Nie chcę być źle zrozumiany: film mi się podobał i dobrze było dostać dawkę przypominającą Miyazakiego i spółki. Animacja i muzyka były dla mnie najmocniejszą częścią produkcji, bo historia niestety nie urzekła mnie aż tak, jak w innych obrazach Ghibli. Niemniej serdecznie polecam nowe dzieło reżysera - w pierwszej kolejności fanom studia, którzy powinni być usatysfakcjonowani, a docelowo każdemu. Chłopiec i czapla to przyjemny i przystępny seans, a obserwując demografię na mojej sali kinowej zauważyłem, że to naprawdę kino dla każdego. Chciałbym zwyczajnie dostać coś trochę bardziej świeżego, bo w tym wydaniu Chłopiec i czapla jest po prostu... dobre.
7/10
Data utworzenia: 8 października 2023
Jest duży, zły wilk, dzielny bohater z trudną przeszłością i masa przyjaciół skorych do pomocy. Całość polana karpackimi wierzeniami ludowymi i motywami wojennymi w tle. "Pamfir" udowadnia jednak, że nie wszystkie bajki kończą się dobrze. Pokazuje za to często brutalną i niesprawiedliwą rzeczywistość.
W poprzednim tygodniu burmistrz Marian Mahor podpisał umowę z firmą MLK-BUD Sp. z o.o. na budowę Kulturoteki w Wesołej. Nowy budynek projektu uznanego studia architektonicznego XYstudio ma zostać oddany do użytku w przeciągu 20 miesięcy. Wręcz mieniące się wizualizacje inwestycji obiecują nowoczesny, zielony, “dystyngowany” obiekt w sercu Starej Miłosnej. Czego dokładnie możemy jednak oczekiwać od nowej Kulturoteki przy rondzie Miłosna?
Jak na razie (stan na 24 czerwca) Wesoła przoduje w ilości głosujących w tegorocznym Budżecie Obywatelskim: jest to 29 osób na 1000 mieszkańców. Przekłada się to też na ilość projektów. Prezentujemy najciekawsze z nich.
Chcesz otrzymywać od nas najnowsze wiadomości bezpośrednio na Twoją skrzynke mailową?